Jak (nie)radzić sobie na studiach

16:01:00

Źródło : tumblr.com

Pierwszy rok, a właściwie pierwszy semestr był dla mnie koszmarem. Nie wiedziałam o co do końca chodzi z tą całą ,,sesją", co to punkty ECTS, w którym gabinecie mam szukać wykładowców w sprawie ,,autografu", o co chodzi z OKM, jak pokonać kolejkę do dziekanatu... To wszystko strasznie mnie przytłaczało. Z nauką nie było lepiej.

Zawsze dobrze się uczyłam. Może matematyka, chemia i fizyka nie szły mi najlepiej ale to dlatego że jestem bardziej humanistką. Lektury szkolne mam w małym palcu. Uwielbiam ,,Potop", ,,Lalkę", ,,Krzyżaków". Uwielbiam historię. Nuda? Wcale nie. Mogę dowiedzieć się ciekawych rzeczy o swoim kraju, regionie czy mieście. Mogę zobaczyć o wiele więcej niż ,,przeciętny" Kowalski. Fascynuje mnie nasze dziedzictwo, każdego dnia dowiaduję się nowych rzeczy i poznaję nowe ciekawe miejsca czy obiekty z zupełnie innej perspektywy. Oprócz tego kocham też podróże - uwielbiam zwiedzać! Może nie zawsze mam ku temu okazję i fundusze ale gdy się takowe znajdą to zawsze biorę się za pakowanie torby :) Nic więc dziwnego że po ukończeniu szkoły średniej wybrałam się na jakże interesujący kierunek (o równie ciekawie i tajemniczo brzmiącej nazwie) jakim była Turystyka Historyczna.

Turystyka - podróże, zwiedzanie, przewodnicy, wczasy pod palmami, praca w biurze podróży, nauka o różnych krajach. To chyba pierwsze skojarzenia jakie przyszły mi na myśl po złożeniu papierów na studia. Wówczas zupełnie zapomniałam o tej drugiej części nazwy mojego kierunku... Ale nie na długo. Cały pierwszy tydzień października zajęło mi pogodzenie się z ilością materiałów jakie muszę przerobić na kolejny tydzień. Owszem - uwielbiam czytać, lubię się uczyć, ale że co? Że 200 stron do przeczytania na kolejne zajęcia o Egipcie? I dwie książki do przerobienia na Cywilizację Świata Starożytnego? I jeszcze muszę przygotować się na 3 kolosy z których jest równie dużo materiału do ogarnięcia? Dziś mnie to nie dziwi. Ale wtedy był to dla mnie szok. Jeszcze większym szokiem była dla mnie pierwsza w życiu sesja.

Śmiech przed egzaminem? A i owszem! Za każdym razem, przed każdym egzaminem, śmiałam się jak głupia z moimi koleżankami. Im w większej przysłowiowej du*ie byłyśmy, tym śmiech był bardziej histeryczny. Czasem przeradzał się w płacz. Przed jednym z egzaminów doszło do tego że zestresowana chciałam zwiać sprzed sali, iść do domu i zdać to w drugim terminie. Ale gdzie tam. Oddział wojowniczych i solidarnych jajników mnie powstrzymał - opłacało się. Zdałam na 5. Podsumowując - moja pierwsza sesja to ok. 20 wypitych energetyków, kilka zarwanych nocy, kilka opakowań chusteczek higieicznych i kilkadziesiąt ziołowych tabletek na uspokojenie.

Studiuję już kilka lat (oho, zabrzmiałam jak stara weteranka) ale ostatnie pół roku było trochę inne. Już się tak nie spinałam o terminy, nie stresowałam się oddaniem pracy zaliczeniowej, nie spędzałam całego dnia siedząc nad książkami. Preferowałam gry na komputerze, marnowanie czasu na Facebooku czy spacery po Parku Śląskim, które zajmowały mi nawet 3 godziny. Uznałam że nie ma co się spinać. I tak prezentacja w Power Poincie która zawsze zajmowała mi kilka godzin, zaczęła przeciągać się na 3 dni - nie z lenistwa, po prostu nie umiałam sobie poradzić z jej perfekcyjnym dopasowaniem. Nagle okazało się że zapomniałam też o tym że trzeba oddać pracę semestralną, o tym że mam jeszcze jedną prezentację i że muszę oddać projekt na zaliczenie. W styczniu chyba w ogóle przypomniałam sobie że studiuję. Wtedy się zaczęło - małe ,,before party", taka w sumie mała, samotna błyskawica przed gwałtowną burzą jaką miała być sesja. Jak od padziernika do pierwszej połowy stycznia leżałam i pachniałam, tak od jego drugiej połowy wróciły stare, ,,dobre" czasy. Ta sesja niczym nie różniła się od pozostałych, może poza tym że już na pierwszym roku odstawiłam zupełnie energy drinki, natychmiast po tym jak poznałam skutki uboczne ich picia. Wracając - sesja, tzn. zarwane noce, wory pod oczami, nerwówka, do kuchni - z notatkami, do łazienki - z notatkami, do wanny - z notatkami (tyle że w koszulce co by nie zamokły). Aż mi się dziwnie robiło gdy po takim maratonie, idąc do sklepu nie brałam ze sobą chociaż jednej kartki. Na szczęście od piątku jestem szczęśliwą studentką, której pozostało tylko zebranie wpisów.

Studia to nie tylko płacz i nerwówka. Owszem, nie zawsze jest kolorowo. Czasami pozostaje tylko siąść i płakać, no chyba że naprawdę masz sporo nauki to nawet i na to nie znajdzie się czasu (potwierdzone info). Na studiach nauczyłam się że piwo najlepiej smakuje po zaliczonej sesji, że najlepiej jak najszybciej mieć z głowy wszystkie prezentacje, by potem z uśmiechem patrzeć jak Twoi znajomi panikują że jeszcze nic nie oddali i już mogą się rozgościć w du*ie w której się znaleźli. Studia zresztą okazały się całkiem zabawne - to właśnie tu poznałam świetnych znajomych z podobnym poczuciem humoru (kobietki z męskim poczuciem humoru, uwielbiające też jego ,,czarny" odcień nie mają lekko). To tu polubiłam się z punktem ksero i dowiedziałam się że jakiś świeżak wpisał w indeksie Ocene Końcową Modułu jako CKM - czym zresztą rozśmieszył pół uczelni. Przy okazji nauczyłam się gwary, zasmakowałam w śląskiej kuchni i zobaczyłam że Katowice to nie (tylko) kopalnie, górnicy i węgiel na ulicy ale i pięknie rozwijająca się stolica województwa.

A wy, jakie macie doświadczenia ze studiów? :)

You Might Also Like

25 komentarze

  1. Ja żałuję, że dopiero niedawno zaczęłam podchodzić do wszystkiego bardziej na luzie, dalej się przejmuję i chcę jak najlepiej, ale już na pewno z biegiem czasu podchodzę mniej nerwowo. Teraz piąty rok i cóż, trzeba będzie się rozstać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co studiujesz? :) I ja podziwiam osoby, które np. mają zupełnie w poważaniu stres, naukę, na egzaminy przychodzą ,,na lajcie" i zdają wszystko na 4 a czasem i na 5.

      Usuń
  2. Hej, bardzo interesująca treść.
    Jeszcze nie studiuję, ale jestem w 4 klasie Technikum na profilu Technik Cyfrowych Procesów Graficznych. Podoba mi się to, że nauczyciele na tym kierunku zachowują się bardzo luźno i szanują kreatywne podejście do przedmiotu, ale deadline'y potrafią przycisnąć do muru.

    Chciałbym skończyć jakieś ciekawe studia, ale jestem w gorącej wodzie kąpany i wybiorę drogę własnego biznesu, szkoleń,, kursów, podróży, handlu itp. Studia są super, bo uczą dyscypliny - tylko ja już wiem co chce robić w życiu.

    Pozdrawiam
    www.pasjonatzycia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z podsumowaniem :) mimo, że studia to czas pełen nerwów, w ich trakcie poznałam wiele cudownych osób :) uważam, że to świetny czas :) ja już kończę studia licencjackie w tym roku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja licencjat mam już za sobą, to były piękne czasy :) Świetna grupa, wspaniali wykładowcy i cudowny wydział :)

      Usuń
  4. Zbytnie przejmowanie wychodzi mi tylko na gorsze. Odkąd łączę pracę ze studiami, udaje mi się wszystko łatwiej poukladać

    OdpowiedzUsuń
  5. Miłe wspomnienia. To mi zostało.
    Dobry tekst.

    OdpowiedzUsuń
  6. Na studiach trzeba wyluzować. Jak to mówią nie ma spiny są drugie terminy i wtedy właśnie studiowanie będzie najprzyjemniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajne, osobiste i szczere - zapraszam do siebie - Danuta Kitowska www.nauczona.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Moje początki na studiach były podobne :D Też nie mogłam ogarnąć tego wszystkiego, ilości materiałów i ogólnie zajęć. Wybrałam się na studia niestacjonarne, które miały odbywać 1 raz na 2 tygodnie - niestety rzeczywistość była zupełnie inna i już na pierwszym roku miałam 7 zjazdów pod rząd. Wiadomo, że na studiach zaocznych trzeba więcej pracować w domu, toteż było dużo czytania i ogarniania - kolokwia też co i rusz. No ale się udało zdać licencjat, a teraz kończę mgr! Co lepsze, na magisterce zmieniłam taktykę, teraz moim sposobem na naukę jest... nieuczenie się hahaha Wiem, jak to absurdalnie brzmi, ale zauważyłam zależność, że jak się uczę, staram i przykładam, to z egzaminów czy koła dostaję 3 lub 3+. Z kolei jak się nie uczę to 4+ lub 5. Postanowiłam to przetestować kilkukrotnie - uczyłam się na psychologię kliniczną dostałam 3, a w sobotę miałam egzamin najtrudniejszy chyba w całej mojej karierze studenckiej, nie uczyłam się więc (zawsze zostawał drugi termin jakby co) i zaliczyłam go na 5. I jak tu nie wierzyć w mój sposób? haha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Im dłużej na studiach tym człowiek mądrzejszy :D Ja, jak już wiesz, też teraz mam inne podejście - nie spinam się już tak, chyba że przede mną naprawdę trudny egzamin. Podchodzenie do studiów na luzie jest bardzo dobre dla zdrowia psychicznego studentów - znam ludzi których studia właśnie wykończyły psychicznie...

      Usuń
  9. Nie mam zielonego pojęcia co znaczą te skróty z początku tekstu. O studiach nic nie powiem bo jeszcze tego nie robię. Mogę natomiast powiedzieć że w szkole wygląda to podobnie. Nie raz nic nie umiałam a pomimo tego przed sprawdzianem śmiałam się do utraty tchu. Zdarzały się też dni gdy umiałam wszystko i patrzyłam na innych dostających 1 ciesząc się że jednak się nauczyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze wiele przed Tobą. I uwierz - szkoła to pikuś :) Ja w technikum miałam masę nauki (po 9 godzin dziennie, po 7-8 w klasie maturalnej) ale to nic w porównaniu ze studiami.

      Usuń
  10. Tak samo jak Ty zbierałam ze sobą wszędzie notatki. Dopiero w tym roku udało mi się zmienić podejście i zyskać pewność siebie, że i tak w końcu zdam. Paradoksalnie zmieniło się to gdy się na studia do Austrii. A na początku sama miałam studiować w Katowicach..😊 www.zostajetu.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  11. Studia to piękny czas - zwłaszcza ze względu na znajomych. Długo się z nimi docierałam (w sumie ze studiami też), ale teraz nie zamieniłabym ich za nic w świecie :) I też potwierdzam - na pierwszym roku sesja mnie bardzo stresowała, ale teraz podchodzę do tego już na większym luzie. Wychodzę z założenia, że jak się człowiek nauczy to zda. No chyba, że mu nie pozwolą :D

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie pierwszy semestr był najłatwiejszy :) Dopiero od drugiego zaczęła się prawdziwa nauka.

    OdpowiedzUsuń
  13. Pierwszy semestr zawsze jest ciężki. Trzeba się wdrożyć i jakoś sobie radzić nie tylko z nauką, ale również z obyczajami panującymi na uczelni. Też przez to przechodziłam. A jeśli chodzi o sesję to jak nie ma poprawek to nie ma zabawy :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Fajny post! Niedługo [ no zależy, co dla kogo to niedługo ] również wybieram się na studia, na kierunek raczej podobny, bo planuję historię i super przeczytać taki post.
    Moim zdaniem fajnym pomysłem na post byłoby napisanie trochę więcej o samym kierunku.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie
    http://paix-et-liberte.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. Moje wspomnienia są podobne (histeryczny śmiech przez łzy przed kolokwium) i trauma zw ze statystyką... Dzisiaj jednak mam co wspominać i jestem sobie wdzięczna za swoją wytrwałość na studiach.

    OdpowiedzUsuń
  16. Ja zawsze się śmiałam przed kolokwiami czy egzaminami. Już było za późno na nerwy i naukę :D. Przynajmniej nie byłam zestresowana :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak na dobrą sprawę wszystko zależy od nas i naszego podejścia do nauki na uczelniach wyższych. Wiem to po sobie, że wybór miejsca gdzie będziemy studiowali również ma niebywale duże znaczenie. Dlatego jak poczytałam w https://livemorepomerania.com/ to wybór od razu i bez zastanowienia padł na województwo pomorskie. Znalazłam tu wszystko czego potrzebuję czyli: wspaniałe studia, jeszcze bardziej wspaniali ludzie oraz kontakt z naturą. O pracę się nie martwię gdyż pomorze klasyfikuje się bardzo wysoko w rankingach jeśli chodzi o gospodarkę.

    OdpowiedzUsuń
  19. Studiowanie to nie jest taka prosta sprawa, zgadzam się. Ale z czasem można się wdrożyć. Jednym zejdzie miesiąc, innym pół roku. Grunt żeby wybrać odpowiedni dla siebie kierunek. Zobaczcie tu na uczelni https://www.ssw-sopot.pl/finanse-i-rachunkowosc/ myślę, że to ciekawa propozycja dla osób które wiążą swoją przyszłość z finansami.

    OdpowiedzUsuń
  20. Radząc sobie z kwestią wyższego wykształcenia, upewnij się, że rozważasz ją dokładnie. Jeśli jednak rozważasz ścieżkę edukacji wyższej, powinieneś wziąć pod uwagę również perspektywy przyszłego zatrudnienia i zarobki. Myślę, że architektura na https://wseiz.pl/uczelnia/wydzial-architektury/architektura-i-stopnia/ to dobry wybór dla Twojej przyszłości.

    OdpowiedzUsuń