Wróciłam. Gdzie byłam?
20:14:00Nie jestem żadną Kim Kardashian czy kolejną siostrą Godlewską (dzięki Bogu), żeby wszyscy mieli tutaj na mnie czekać. A jednak ktoś czekał. Ruch na blogu i stronie Nieidealnej na Facebooku, wskazuje na to, że ciągle czytacie moje wypociny i jesteście aktywni na inwigilującym nas portalu Cukierberga.
Cholernie się z tego cieszę.
Nigdy nie uważałam się za wyśmienitą pisarkę (ortografia ma się całkiem nieźle, za to interpunkcja leży i płacze), ale wiem, że talent do rozśmieszania ludzi i ratowania ich tyłków z opresji i depresji miałam od zawsze. Blog był dla mnie odskocznią od życia, trochę jego dopełnieniem, trochę poradnikiem, itp., itd. Wyświetlenia szybowały w górę, artykuły o ,,Januszach" i Tatrach wylądowały na pierwszych stronach Google i na różnych portalach - zarówno polskich jak i zagranicznych. Pisały do mnie firmy i blogerzy (jeden mail szczególnie zapadł mi w pamięci - oferowali mi całkiem niezłe pieniądze za pisanie artykułów na jednego znanego bloga - niestety pisałabym je nie jako ja, a jako blogerka X, która była posiadaczką owego bloga - napisałam, że mogą mnie pocałować w moją wielką powierzchnię użytkową). Żebyście nie myśleli - nie były to milionowe zasięgi, ale i tak z każdego tysiąca cieszyłam się jak dziecko. Blog był rozpoznawalny, oceny w indeksie nie spadały poniżej 4,5, A. mimo długiego stażu wciąż kupował mi kwiaty, dużo podróżowałam a w domu było tak jak być powinno.
Aż do końca 2016 roku.
Potem dowiedziałam się o jego chorobie. 2017 rok był walką. O każdy dzień, uśmiech, gest, dotyk. Był kurewsko trudną walką. Przegraliśmy ją.
Zawsze płaczę gdy go wspominam. Płaczę bo z jednej strony wiem że nie cierpi, a z drugiej - bo wiem, że go już nie ma.
2018 był taki jaki chciałam. Nadal dużo podróżowałam, uzyskałam tytuł magistra i ocenę celującą na dyplomie, poznałam wspaniałych ludzi, pracowałam i za pieniądze spełniałam swoje marzenia. Ciągle pogłębiałam swoją wiedzę, wyprowadziłam się ze swojego rodzinnego miasta i znalazłam nową pracę. Brałam z życia garściami. Co jakiś czas zaglądałam na bloga i próbowałam pisać. Nie wychodziło.
Wieczorami płakałam. Płaczę do dziś.
Dziś mamy 23 lutego a ja oficjalnie wracam na bloga. Myślę nad nowymi projektami. Mam naprawdę maaaaasę planów. Zastanawiam się tylko jak zorganizować sobie czas (gdybym tylko przestała grać w Simsy i nie wypełniała co chwilę koszyka na empik.com to miałabym go pewnie bardzo dużo) i co zrobić ze swoją korpo-karierą. Niedawno zdobyłam kolejny plik certyfikatów, czyniących mnie Alfą i Omegą w wielu dziedzinach. Ponadto nauczyłam się wielu nowych rzeczy, ciągle poszerzam swoją wiedzę z zakresu historii, turystyki, hotelarstwa i marketingu, wróciłam do rocka i metalu, który porzuciłam w 2012 roku przez jednego osobnika i tym sposobem staram się dążyć do swojej wizji współczesnej kobiety renesansu. Wiecie - takiej co przybije gwoździa, położy gładzie, będzie znała kilka języków a czasem zabłyśnie wiedzą na temat kwater Hitlera, lokat strukturyzowanych czy zarzuci ciekawostką na temat hotelu, którą znają tylko najstarsze sprzątaczki ;) Mówiłam wam już żeby nie pić z hotelowych szklanek? Nie? To za niedługo może wam powiem ;)
0 komentarze