(Przed)ślubne szaleństwo
16:49:00A. i ja idziemy już razem przez życie 6 lat. 6 lat pełnych miłości, śmiechu, kłótni i latających papuci. Mnóstwo przegadanych godzin, wypitych win, przejedzonych chipsów i kilka przepłakanych nocy. Jak w każdym związku.
Nie wyobrażamy sobie życia bez siebie i mimo, że dobrze jest nam tak jak jest, postanowiliśmy zorganizować swój ślub i wesele, na które zaprosimy naszych bliskich. Potem zaczęliśmy przeglądać oferty sal/fotografów/kamerzystów...
Nie wiem co nam przeszkadza ten konkubinat. Kto to widział tyle pieniędzy przepuścić w jeden dzień.
Od kilku dni jesteśmy w rozjazdach. Jeździmy po salach i oglądamy je w poszukiwaniu tej wymarzonej. Mamy ten przywilej, że to my płacimy i decydujemy o tym co nam się podoba a co nie. Niektórzy moi znajomi nie mieli nic do powiedzenia. Za wszystko płacili rodzice, a oni mogli wybrać jedynie suknię i garnitur. Nawet nie znali niektórych swoich gości weselnych. Przecież skoro tata płacił, to nie wyobrażał sobie by koledzy z zakładu pracy nie mogli bawić się na weselu jego syna.
Ale mniejsza o to.
Jeżdżąc po salach poznajemy nie tylko ceny, ale i ich właścicieli. A Ci potrafią być różni. Niektórzy są aroganccy i zbyt pewni siebie, inni - mili i pomocni. Sale weselne są małe i duże. Nowoczesne bądź w stylu rystykalnym. Najgorzej gdy przychodzi do menu. Jesteśmy tradycjonalistami. Ma być rosół, rolada śląska, kluski, modro kapusta i coś dla ,,goroli" jak to mówi A. Musi być dużo i smacznie. Czytając niektóre oferty, z góry odrzuciliśmy kilka sal.
,,Terina z kaczej wątróbki z galaretką jabłkową. Struś podany z bukietem warzyw wiosennych. Krewetki w ostrym Pesto zapiekanym w mulach" - im dalej w las tym trudniej o schabowego dla wujka Janusza. O szałocie już nie wspomnę ;) Szanuję taką kuchnię. Jadamy w różnych restauracjach, ale jako ,,średnia klasa wyższa" jak to się zawsze śmieję, lubimy sobie po prostu pojeść. Nie wyobrażam sobie wesela bez ostatniej kolacji w postaci barszczu z krokietem. Żadnych udziwnień. Ot co.
A gdyby tak zrobić bezalkoholowe, wegańskie wesele?
W tym tygodniu pojechaliśmy zobaczyć jeszcze inne sale w okolicy w której mieszkamy. W jednej z nich Pani menadżer bardzo nas zaskoczyła. I nie mówię tu tylko o cenie jaką musielibyśmy zapłacić za przysłowiowy ,,talerzyk''. Chodziło o ATRAKCJE.
,,No bo wiedzą Państwo, teraz goście oczekują od Państwa Młodych atrakcji. Nie robi się już wesel bez pokazów tańca, iluminacji świetlnych czy innych występów artystycznych. Znam kilka osób, które występowały w ,,Mam Talent". Załatwię wam to za odpłatnością. Goście na pewno lepiej zapamiętaja wesele, na którym będzie coś więcej niż jedzenie".
Talent. Też mam talent - jestem iluzjonistką. Sprawię że w jedną noc zniknie z naszego konta 50 tysięcy.
Na grupach ślubnych przyszłe Panny Młode, przegadują się, która z nich będzie miała lepiej i więcej, jakby to w tym dniu było najważniejsze.
Najbardziej rozbrajają mnie posty dotyczące atrakcji dla gości. Czytając co poniektóre wynurzenia, zastanawiam się czy te osoby organizują wesele czy pracują może dla Cyrku du Soleil. I nie chodzi mi o żaden ból tyłka - jak kogoś stać, to niech zorganizuje sobie nawet pokaz lotniczy czy zaprosi Sama Smitha do odśpiewania w Kościele ,,Alleluja". Chodzi o sam fakt tego, czy aby niektórzy nie zapominają o tym co jest najważniejsze w tym dniu. Czy nie chodzi o to żeby goście zapamiętali nasz szczególny dzień i mogli go z nami wspólnie przeżywać? Czy o to, żeby wujek Janek jeszcze przez następny rok pamiętał że jakaś latynoska wywijała mu pióropuszem przed nosem? Czy im większa ilość atrakcji tym bardziej szczęśliwy związek? Nie sądze.
Oto kilka przykładów, różnych (czasami dziwnych) atrakcji na weselach, na które natknęłam się na grupie :
- warsztaty językowe (?!)
- warsztaty robienia wianków
- iluzjonista
- kabaret
- dmuchane zamki dla dzieci (atrakcja zewnętrzna)
Rozumiem wiejski stół, fontannę czekoladową, ba - nawet fotobudkę. Pokaz tańca z ogniem w sumie też. Ale nie ogarniam jak można zaprosić na weselę karyaturzystów, tancerzy którzy machną nam fokstrota, etc. Wesele to przecież atrakcja sama w sobie. A wszystkim i tak się nie dogodzi. Zresztą, musiałabym mieć nierówno pod sufitem żeby zapraszać na wesele finalistów ,,Mam Talent"...
W dzisiejszych czasach nastała moda na to, że najważniejsi w dniu ślubu są goście i to aby wyszli z naszego wesela zadowoleni. Zadowolenie to można uzyskać dzięki licznym atrakcjom oferowanym przez całą masę firm zajmujących się specjalistyczną oprawą weselną. Organizowanie wesela dzisiaj to tak jak organizowanie wielkiego eventu. Czy aby nie pogubiliśmy się w tym szaleństwie? Czy nie zapominamy o pojęciu sakramentu małżeństwa? Czy to nie Para Młoda jest ,,największą atrakcją"? Spotkanie w gronie rodziny, zabawa przy dobrej muzyce nie zapewnia nam wystarczająco dużo radości i rozrywki?
Ale na te pytania każdy z nas musi sobie sam odpowiedzieć :)
0 komentarze