Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta
20:31:00Tak właściwie to nie lubię ludzi. Żeby nie powiedzieć że nienawidzę. Oczywiście są wśród tego wyjątki. Każdej nowo poznanej osobie daję szansę. Sobie natomiast daję czas. Czas na poznanie wad i zalet drugiego człowieka.
Pewnie myślicie że to mocne słowa jak na 22-latkę. I być może macie rację. Ale to nie jest tak że urodziłam się suką. Nie. To życie uruchomiło we mnie ten ,,mechanizm obronny". Z każdą nowo poznaną osobą stawałam się coraz bardziej ostrożna. I gdy patrzę na to przez pryzmat czasu to stwierdzam że nie żałuję. Nie wstydzę się tego że nie lubię ludzi. Ilekroć próbowałam dać im szansę zawsze okazywało się że na darmo. Ci którzy ją wykorzystali są ze mną do dziś.
Nie lubię ludzi którzy nie grzeszą inteligencją, nie lubię ludzi fałszywych których niestety nie brakuje, nie lubię osób które nie mówią prawdy. Nienawidzę ludzi za to że krzywdzą innych ludzi, za to że krzywdzą niewinne zwierzęta. Gardzę ludźmi którzy pamiętają o mnie tylko wtedy gdy czegoś potrzebują albo gdy zapominają o mnie gdy ja czegoś potrzebuję, kobietami które wykorzystują mężczyzn i mężczyzn którzy mają za nic płeć przeciwną.
Nienawidzę ludzi którzy we mnie wątpią. Albo... Nie. W sumie ich lubię. I nawet im dziękuję. Dziękuję wam za to że we mnie nie wierzycie. Bo im bardziej WY podcinacie mi skrzydła mówiąc że coś mi się nie uda, tym JA bardziej uparcie dążę do celu (tutaj pozdrawiam ludzi śmiejących się z tego że nie znajdę dobrze płatnej, wakacyjnej pracy).
Jakiś czas temu spotkałam koleżankę ze szkoły. Koleżankę której dawno nie widziałam, która dawno nie widziała mnie i wielu osób z naszej szkoły, co nie zmienia faktu że i tak o każdej z nich miała coś do powiedzenia. Wie kto z kim zerwał, kto się zaręczył, kto gdzie pracuje, kto się w kim zakochał, kto co robi na codzień. Cała rozmowa nie interesowała mnie do momentu gdy nie zaczęła pytać o mnie. O plany, o życie, o związek. Nie lubię mówić o sobie. Na palcach jednej ręki wymienię ludzi którzy wiedzą o mnie coś więcej niż tylko to gdzie studiuję, co lubię i o czym aktualnie myślę. Unikałam odpowiedzi na pytania. Nie chciałam być niemiła (czasem się staram jak widzicie). I żałuję. Nie, nie tego że nic nie powiedziałam. Żałuję że nie powiedziałam jej spie*dalaj. Wiem że mimo tego że nie dostała ode mnie ,,najświeższych informacji" to dopowie swoje bo takie osoby nie mogą żyć bez ,,ploteczek".
Nie lubię ludzi którzy wykorzystują innych. Doskonałym przykładem może być szkoła lub praca. Jeśli chociaż raz pokażesz że jesteś miła/-y to wśród znajomych z uczelni lub pracy znajdzie się taka osoba która Cię wykorzysta i to nie raz. Owszem, można być człowiekiem miłym i uczynnym, ale nie należy wtedy zapominać o asertywności.
Nienawidzę ludzi którzy mają tupet mówić mi co mam robić a czego nie. Przytoczmy następujący przykład - osoby które są przekonane że chcą bądź wręcz muszą doradzić mi jak mam postępować ze swoim związkiem, co mam robić, czego nie powinnam, ble ble ble. Są to najczęściej osoby które NIGDY nie były w związku albo osoby które mianem ,,stałego partnera" określają gościa poznanego na wiejskiej potańcówce (z którym miały przyjemność znać się jeszcze kolejne 3 godziny). W ogóle też macie tak że ludzie którzy nie mieli nigdy z czymś do czynienia zawsze są najbardziej doświadczeni w tej konkretnej dziedzinie?
Nie muszę mieć tysiąca znajomych i setki przyjaciół. Do szczęścia wystarczy mi jedna osoba której będę mogła w pełni zaufać. Osoba która mnie nie zawiedzie i do której będę mogła napisać bez względu na godzinę. Co mi po fałszywych ludziach cieszących się gdy powinie mi się noga, po pseudoznajomych którzy tylko czekają by ktoś rzucił mi kłody pod nogi.
Każdego dnia przekonuję się o tym że nie należy za bardzo ufać ludziom. Fajnie jest czasem z kimś porozmawiać, otworzyć się. Każdy z nas czasem tego potrzebuje. Ale należy uważać z tym komu się powierza swoje mniejsze i większe sekrety. Lata doświadczeń nauczyły mnie oddzielać znajomych od bliższych znajomych no i oczywiście od przyjaciół. Ze znajomymi mogę wyjść na piwo i porozmawiać o głupotach, z tymi bliższymi wyjdę na piwo i pogadam o życiu nie zagłębiając się zbytnio w prywatne sprawy a z przyjaciółmi porozmawiam o wszystkim bez obaw że jutro mój sekret znajdzie się na językach miejscowych plotkar. A właśnie. Co do ,,osiedlowych kółek różańcowych" i nie tylko.
Mała rada dla wszystkich plotkar i dwulicowych ludzi - zajmijcie się sobą. Karma naprawdę wraca. Jeśli nie teraz to w przyszłości. Poza tym w sumie trochę mi was żal. Żal mi tego że macie nudne, wyprane z emocji życie. Że wasze rozmowy ograniczają sie tylko i wyłącznie do wyśmiewania się z innych. Ja też kiedyś plotkowałam, ale w końcu dojrzałam. I niektórym też to polecam. Plotki mają swoją granicę.
Nienawidzę ludzi którzy we mnie wątpią. Albo... Nie. W sumie ich lubię. I nawet im dziękuję. Dziękuję wam za to że we mnie nie wierzycie. Bo im bardziej WY podcinacie mi skrzydła mówiąc że coś mi się nie uda, tym JA bardziej uparcie dążę do celu (tutaj pozdrawiam ludzi śmiejących się z tego że nie znajdę dobrze płatnej, wakacyjnej pracy).
Jakiś czas temu spotkałam koleżankę ze szkoły. Koleżankę której dawno nie widziałam, która dawno nie widziała mnie i wielu osób z naszej szkoły, co nie zmienia faktu że i tak o każdej z nich miała coś do powiedzenia. Wie kto z kim zerwał, kto się zaręczył, kto gdzie pracuje, kto się w kim zakochał, kto co robi na codzień. Cała rozmowa nie interesowała mnie do momentu gdy nie zaczęła pytać o mnie. O plany, o życie, o związek. Nie lubię mówić o sobie. Na palcach jednej ręki wymienię ludzi którzy wiedzą o mnie coś więcej niż tylko to gdzie studiuję, co lubię i o czym aktualnie myślę. Unikałam odpowiedzi na pytania. Nie chciałam być niemiła (czasem się staram jak widzicie). I żałuję. Nie, nie tego że nic nie powiedziałam. Żałuję że nie powiedziałam jej spie*dalaj. Wiem że mimo tego że nie dostała ode mnie ,,najświeższych informacji" to dopowie swoje bo takie osoby nie mogą żyć bez ,,ploteczek".
Nie lubię ludzi którzy wykorzystują innych. Doskonałym przykładem może być szkoła lub praca. Jeśli chociaż raz pokażesz że jesteś miła/-y to wśród znajomych z uczelni lub pracy znajdzie się taka osoba która Cię wykorzysta i to nie raz. Owszem, można być człowiekiem miłym i uczynnym, ale nie należy wtedy zapominać o asertywności.
Nienawidzę ludzi którzy mają tupet mówić mi co mam robić a czego nie. Przytoczmy następujący przykład - osoby które są przekonane że chcą bądź wręcz muszą doradzić mi jak mam postępować ze swoim związkiem, co mam robić, czego nie powinnam, ble ble ble. Są to najczęściej osoby które NIGDY nie były w związku albo osoby które mianem ,,stałego partnera" określają gościa poznanego na wiejskiej potańcówce (z którym miały przyjemność znać się jeszcze kolejne 3 godziny). W ogóle też macie tak że ludzie którzy nie mieli nigdy z czymś do czynienia zawsze są najbardziej doświadczeni w tej konkretnej dziedzinie?
Nie muszę mieć tysiąca znajomych i setki przyjaciół. Do szczęścia wystarczy mi jedna osoba której będę mogła w pełni zaufać. Osoba która mnie nie zawiedzie i do której będę mogła napisać bez względu na godzinę. Co mi po fałszywych ludziach cieszących się gdy powinie mi się noga, po pseudoznajomych którzy tylko czekają by ktoś rzucił mi kłody pod nogi.
Każdego dnia przekonuję się o tym że nie należy za bardzo ufać ludziom. Fajnie jest czasem z kimś porozmawiać, otworzyć się. Każdy z nas czasem tego potrzebuje. Ale należy uważać z tym komu się powierza swoje mniejsze i większe sekrety. Lata doświadczeń nauczyły mnie oddzielać znajomych od bliższych znajomych no i oczywiście od przyjaciół. Ze znajomymi mogę wyjść na piwo i porozmawiać o głupotach, z tymi bliższymi wyjdę na piwo i pogadam o życiu nie zagłębiając się zbytnio w prywatne sprawy a z przyjaciółmi porozmawiam o wszystkim bez obaw że jutro mój sekret znajdzie się na językach miejscowych plotkar. A właśnie. Co do ,,osiedlowych kółek różańcowych" i nie tylko.
Mała rada dla wszystkich plotkar i dwulicowych ludzi - zajmijcie się sobą. Karma naprawdę wraca. Jeśli nie teraz to w przyszłości. Poza tym w sumie trochę mi was żal. Żal mi tego że macie nudne, wyprane z emocji życie. Że wasze rozmowy ograniczają sie tylko i wyłącznie do wyśmiewania się z innych. Ja też kiedyś plotkowałam, ale w końcu dojrzałam. I niektórym też to polecam. Plotki mają swoją granicę.
5 komentarze
Nie ma ani jednego zdania w tym tekście, z którym się nie zgadzam ! Zwłaszcza drugi wers/akapit [?], istny majstersztyk, jakbyś mi w myślach czytała :D W moim życiu niegdyś pojawiła się osoba, którą śmiałem długo nazywać przyjacielem. Będąc jeszcze we wczesnej fazie bycia nastolatkiem miałem niemało problemów rodzinno-życiowych i po gimnazjum planowałem iść do niezbyt renomowanej szkoły prywatnej. Ów "przyjaciel" twierdził, że stać mnie na więcej, ale przekazał to w mniej przyjaznej formie, troszkę się pozgrzytaliśmy, tak tylko troszkę troszkę, że aż po dziś dzień kontaktu nie ma, ale z tego co wiem od naszego wspólnego znajomego to on poszedł do bardziej "ambitnej" szkoły i już pierwszy rok uwalił i sam wylądował w prywatnej... To tak odnośnie podcinania skrzydeł. Ktoś kto podcina skrzydła może się skaleczyć własną bronią, mi tam piórka odrosną, nie przez takie rzeczy się przeszło :D
OdpowiedzUsuń22 lata też się zgadzają? :D haha :D I takich historii właśnie jest pełno. Ludzie nie patrzą na siebie tylko na Ciebie. A przy okazji tylko czekają żeby Ci dokopać :) To boli ale i wzmacnia :)
UsuńW tym roku 21, tylko to się nie zgadza :D
UsuńWięc mam przyjemność z rocznikiem 95.
UsuńCzuję się jak dinozaur :(
Całkowicie Panią rozumię. I całkowicie się zgadzam.
Usuń