Życie w wielkim mieście - przeprowadzka, chwile zwątpienia i kibole
17:39:00Wróciłam! Po dwóch miesiącach przerwy postanowiłam wziąć się w garść i wrócić do blogowania. Co sprawiło że zrobiłam sobie tak długą przerwę? Jak w tytule - przeprowadzka.
Przeprowadzka do stolicy województwa śląskiego była prawdziwym wyzwaniem. Co prawda od domu dzieli mnie ok. 60km ale biorąc pod uwagę że wyprowadzając się z domu odcięłam całkowicie pępowinę i mogę liczyć tylko na siebie, to zrobiłam naprawdę wielki krok w samodzielne życie. Mimo wszystko muszę się pochwalić że radzę sobie całkiem dobrze. Wyzwania jakie stawia przede mną mieszkanie w wielkim mieście skłoniły mnie do napisania tego postu.
Katowice - miasto ogrodów. Większość z was powiedziałaby chyba ,,miasto kilofów". Co kto lubi. Dla większośći z was Górny Śląsk to węgiel, górnicy, strajki górników, kopalnie, zamykanie kopalni, miasto o którym często dużo mówią w telewizji ze względu na tragedie jakie się w nim dzieją. Co by nie powiedzieć o Katowicach to na pewno nie można zaprzeczyć że samo miasto w bieżącym roku niesamowicie się zmieniło. Z rozkopanego rynku, labiryntów z bramek, błota, smrodu Rawy, stolica regionu stała się jednym z najnowocześniejszych i najlepiej wyglądających miast w Polsce. Katowice pozytywnie zaskakują przybywających do miasta ludzi i sprawiają że chce się tu być. Może nie zamieszkać, ale z pewnością wracać. Po 3 latach studiów i narzekania na brudne, zakorkowane i wkurzające Katowice - wróciłam i ja. A od tego wszystko się zaczęło...
Mieszkałam już sama, z daleka od mamusi. Umiem zadbać zarówno o siebie jak i o swoje otoczenie.
Obowiązki domowe jakoś mnie nie przeraziły. O dziwo codziennie gotuje. Nie, nie jem na obiad chleba z bułką czy bułki posmarowanej nożem. Robię sobie obiady z prawdziwego zdarzenia. Co najbardziej mnie cieszy - nauczyłam się gotować nowe potrawy. Moje menu wzbogaciło się o zupę jarzynową, kotlety mielone (czy jak kto woli - karminadle) czy rosół na wołowinie (bo do tej pory opanowałam do perfekcji jedynie rosół z kury). Sprzątanie? A co w tym trudnego. Pranie? żadna pralka nie jest mi obca. Śmieci? Co 2 dzień je wynoszę. Nic nadzwyczajnego. No może poza jedną rzeczą która naprawdę mnie przerosła. Mieszkanie w bloku.
Cisza? A co to jest cisza? Jeśli chcę posłuchać ciszy wystarczy że sięgnę pod poduszkę i wyciągnę spod niej stopery do uszu, potem zakryję głowę jaśkiem a na końcu ,,dobiję" wszystko kołdrą. To jest cisza. Prywatność? Prawdopodobnie w ostatni czwartek wszyscy sąsiedzi słyszeli mój osobisty ,,Festiwal Piosenki Fałszowanej 2016". Nie zazdroszczę. Mówi się że człowiek nie może żyć bez miłości i powietrza. Mieszkając w Katowicach przekonałam się że bez tego drugiego da się żyć. Czyste powietrze? Przyciemniane szyby w komunikacji miejskiej i w samochodach? Oj to wcale nie folia. Chcesz zapalić papierosa żeby się zaciągnąć dymem? A po co Ci papieros? Ludzie z ,,zewnątrz" myślą że powietrze na Śląsku jest czarne jak dusza Nergala, wszędzie leży węgiel a i ludzie spacerują po ulicy z kilofami. No cóż. W Krakowie powietrze się kroi, w Katowicach widocznie nóz byłby za cienkim narzędziem stąd ten kilof ;)
Co do ciszy - w blokach powinna funkcjonować cisza zwana ,,nocną". Powinna. Mój sąsiad z góry miłuje się w muzyce bliżej mi nie znanej w stylu ,,łubudubu jeb". Co gorsza Pan Meloman zapuszcza ją w nietypowych dla normalnego człowieka godzinach - zaczynając od 23:00 i kończąc o 5:00. Za tydzień chyba nie wytrzymam i pójdę w ślady Rudego z Blok Ekipy, mając nadzieję że Milicja Obywatelska zaprosi Pana Melomana do poloneza. I wcale nie chodzi mi o taniec.
Przyzwyczaiłam się też już do syren policyjnych, do karetek które częściej niż zazwyczaj jeżdżą na sygnale, przyzwyczaiłam się do tego że wieczorami lepiej nie ryzykować i siedzieć w domu. Wyrzucanie śmieci po 22:00 w mojej dzielnicy jest jak walka o przetrwanie. Naprawdę. Kolejnym minusem jest to że moja dzielnica to oaza kiboli. Nie. Nie kibiców. Kibice nie zaczepiają przechodniów chcąc ,,spuścić im wpierdol" bo tak im się podoba. Kibice nie gonią kobiet w biały dzień bo nie mają ich modelu telefonu w swojej kolekcji. Ostatnio o godzinie 14:00 napadnięto pod naszą klatką elektryka, który był z nami umówiony. Chwilę później gdy wracałam z przystanku tramwajowego do mieszkania, ten sam sprawca gonił mnie pod samą klatkę... W małych miastach również można trafić na na takie ewenementy. W wielkim mieście częstotliwość występowania podobnej patologii znacznie się nasila. Niestety.
Czy żałuję? Raczej nie. Nie ukrywam jednak że brakuje mi ciszy, spokoju czy zwyczajnej prywatności o której nie ma mowy w bloku. Brakuje mi świeżego powietrza, śpiewu ptaków i podwórka. Blok, wielkie miasto - to tylko chwilowe rozwiązanie. Nie widzę się za kilka lat w żadnym wielkim mieście. Za bardzo kocham naturę, góry i to świeże górskie powietrze (nie to syfiaste w Zakopanem). A przede wszystkim - za bardzo kocham wolność ;) Miłego dnia Kochani :)
9 komentarze
Moim zdaniem nie jesteś szczęśliwa w tym wielkim mieście, chociaż dobrze sobie dajesz radę. na twoim miejscu zostałabym tam tylko tyle, ile potrzeba i uciekała gdzie pieprz rośnie. Ja z kolei jestem dziecko bloków i dobrze się czuje pośród ludzi. Zawsze chciałam wyjechać ze swojego małego miasta do wielkiego. I mieszkam w nim już ze 30 lat.
OdpowiedzUsuńŚmieci? Co 2 dzień je wynoszę - to Twoje słowa. Skąd przyjechałaś na Śląsk, że masz takie normy zachowania? Wyobrażam sobie jak śmierdzi w Twojej kuchni.
OdpowiedzUsuńSkoro mieszkam 60km stąd to pewnie z Warszawy ;) Rozumiem że na Śląsku marnuje się żywność i je się jak świnie bo ja naprawdę nie wiem jak zapełnić cały 50l kosz na śmieci w jeden dzień. Może jakieś wskazówki? Powinnam jeść więcej niż 5 posiłków dziennie? Btw - całkiem nieźle musiałam urazić Pańską Autonomiczną Wysokość.
UsuńAlez czepia sie Ktos. Ja wynosze, co 3/4 dni! O mamo, jak tak mozna? ale na szczescie szczury nie lataja mi jeszcze po kuchni.
UsuńTak rzadko?! O rany! Szczury nie ale pewnie myszy już latają! A tak serio - buce zawsze się doczepią. Podziwiam ich za to że chce im się szukać szzegółów za które można ,,przygadać" ;)
UsuńW Katowicach byłam tylko przejazdem, nie wiedziałam, że to takie ładne miasto;) Chociaż tak naprawdę w każdym mieście jest coś fajnego:)
OdpowiedzUsuńOj, 3 lata temu byś się wystraszyła. Rozkopane miasto, smród, labirynty... Dziś Katowice wyładniały. Polecam je odwiedzić :)
UsuńPrzeprowadzka to nie tylko zmiana miejsca zamieszkania, ale też okazja do poznania nowych ciekawych ludzi.
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeczytałam o przeprowadzce do wielkiego miasta... Jeśli to prawda, to gratulacje! Nowe możliwości i przygody czekają!
OdpowiedzUsuń