Klient nasz cham

21:44:00



Chyba każdy z nas chociaż raz w życiu usłyszał stare, dobre porzekadło, mówiące o tym, że ,,Klient nasz Pan". Jak mantrę powtarza się to nam, sprzedawcom i pozostałym osobom pracującym w usługach, już na samym początku naszej kariery. Tylko czy aby na pewno klient ma zawsze rację? Czy klient naprawdę zawsze musi być stawiany na piedestale? Czy klientowi można na wszystko pozwolić?

Odpowiedź jest bardzo prosta i brzmi...

NIE.

Od ,,Pana" do ,,Chama" bardzo niedaleka droga.

Ostatnio jedna z klientek pobiegła za mną przez zaplecze (!) do łazienki. Na moje zdziwienie i pytanie ,,Co Pani robi?" odpowiedziała ze spokojem ,,Wyszłam z pracy i śpieszy mi się do domu więc nie będę czekać". Nie interesowało ją to, że od rana nie byłam w toalecie, ani nawet to, że jestem po prostu człowiekiem i też mogę mieć jakiekolwiek potrzeby. Bo niby jakie sprzedawca może mieć potrzeby? Przecież nie płacą mi za siedzenie w WC, za picie herbaty w mroźne poranki, za te kilka momentów w których miałam okazję usiąść na krześle. O nie! Oni płacą mi za pracę! Sprzedawca według niektórych osób powinien być robotem. Nie pić, nie jeść, nie siadać, nie robić zupełnie nic poza sprzedażą i dokładaniem towaru. BA! Niektórzy klienci nawet towaru nie pozwolą nam dołożyć, bo ,,przecież nie wiadomo co Pani robi na tym zapleczu" (ilekroć tylko próbuję wejść na zaplecze, słyszę ,,HALO, HALO JA TU STOJĘ I CZEKAM AŻ KTOŚ MNIE OBSŁUŻY"). Wiem, że wielu z was nie dowierza i sądzi że przesadzam. Ale niestety - taka jest prawda. Kto choć raz był sprzedawcą, w zupełności mnie zrozumie. Prześlizgiwanie się pod opadającymi roletami, głupie pytania (wchodzenie do sklepu obuwniczego i pytanie o to czy można tu kupić buty), wyżywanie się na sprzedawcach za swoje niepowodzenia i brak jakiegokolwiek szacunku to codzienność. Jedna bądź dwie sztuki takich osób dziennie, potrafią zniszczyć całą dniówkę. Nie wspominam już o ,,pogardliwym" rzucaniu pieniędzy na ladę i zalewaniu mnie 10 tysiącami pytań  wtedy, gdy obsługuję innego klienta, za którym stoi kolejne 5 osób.

Szybko, szybko, bo mi się śpieszy...

W poniedziałek, po załatwieniu prawie wszystkich spraw, na mojej ,,TO DO LIST", zostało mi jeszcze odhaczenie punktu ,,PZU". Była godzina 8. Mijając siedzibę PZU autobusem, zobaczyłam przez jego szybę grupkę ludzi oczekujących na otwarcie oddziału. Ignorując ten fakt i posiadając zegarek, wybrałam się jeszcze na małe zakupy do marketu leżącego po drugiej stronie ulicy. Po zrobieniu zakupów i krótkim spacerku, okazało się że mój zegarek wskazuje 8:35. Zostało mi jeszcze 25 minut do otwarcia biura. Nie mając ochoty na dalsze spacery, dołączyłam do grona oczekujących, które w ciągu 35 minut znacznie powiększyło swe szeregi. Punktualnie o 8:45 do biura zaczęli nadciągać pracownicy, skurpulatnie zamykając za sobą drzwi i doprowadzając tym samym mohery do białej gorączki (średnia wieku, pomijając moją młodą osobę, wynosiła około 70 lat). O 8:50 wściekłe babsztyle zaczęły swą arię pt. ,,O jesuuuuuuu, czekam tu już godzinę, kiedy te wredne babska to otworzą", ,,przyszły do pracy a pewnie kawę sobie robią zamiast otworzyć" i najlepsze ,,Za naszych czasów jak się miało na 9 do pracy, to przychodziło się na 8 i otwierało godzinę wcześniej". Na mój monolog pt. ,,sama pracuję w biurze i nikt mi nie płaci za to, że otworzę 15 minut wcześniej", zostałam prawie pożarta wzrokiem i zamieniona w kamień przez te stare meduzy. Gdzie im się tak śpieszy? Do św. Piotra?! A mówią że nasz (90 rocznik) jest nerwowy.

A żebyście widzieli otwarcie PZU o 9... Myślałam, że tylko w Biedronkach takie rzeczy...

Tak dla zobrazowania powyższej sytuacji... Źródło : dziennik.pl
Jednym słowem - sprzedawca to najbardziej niewdzięczny zawód. Nie wiem czy na świecie, ale z pewnością w Polsce. Mentalność naszych rodaków, sprawia, że ciężko w tym kraju pracować w usługach, etc. Każdego dnia musimy znosić fochy rozszczeniowych klientów. Jesteśmy traktowani z góry, jak ludzie gorszego sortu. Większość z nich wciąż myśli stereotypami i traktuje nas, sprzedawców, jak życiowych nieudaczników. Bo przecież sprzedawcy nie mogą mieć wykształcenia, czy ciekawego życia. Przecież nikt ,,normalny" i wykształcony nie pracuje za ladą. Dla niektorych klientów, jesteśmy debilami. I nie liczą się nasze osiągnięcia czy tytuły, skoro ,,skończyliśmy" za ladą.

To prawie jak straszenie dzieci ludźmi pracującymi ,,na łopacie". ,,Patrz synku, jak nie będziesz się uczył, to będziesz kopał rowy" jest równie popularne jak - ,,Patrz córeczko, jak nie będziesz się uczyła, to będziesz pracować za ladą". Tylko pomyślcie Państwo, gdzie robilibyście zakupy, gdyby nie my, sprzedawcy? Niektórzy z was nie potrafią nawet bez naszej pomocy poradzić sobie z kasą samoobsługową, a przecież wielu z was uważa się za lepszych i bardziej inteligentnych od nas :)

A wiecie tak w ogóle co najbardziej denerwuje i wyprowadza z równowagi ,,trudnych" klientów? Ignorowanie ich braku kultury czy chamskiego, niekiedy prostackiego wręcz, zachowania (nie mówię oczywiście by nie reagować gdy ktoś nas obraża). Jeśli klient załapie, że nie ruszają nas jego zgryźliwe uwagi na temat naszego asortymentu, zrozumie że nie ma sensu dalej żeby zdzierał sobie gardło i psuł sobie nerwy. Są też oczywiście tacy, którzy nawet mimo ignorowania przez nas ich słów, nakręcają się jeszcze bardziej i nawijają jak katarynki, ale uwierzcie - prędzej czy później się zmęczą. Nie dajmy się wyprowadzić z równowagi, trzymajmy fason i obserwujmy jak nasz klient zmienia kolor z czerwonego na purpurowy :)

Sama jestem klientem. To przecież nieuniknione, w końcu każdy z nas robi zakupy. Tak samo jak każdy z nas jest człowiekiem i może mieć lepszy lub gorszy dzień. Jednak niezależnie od samopoczucia nie należy zapominać o kilku prostych zwrotach, które od dziecka wbija się nam do naszych głów.  Dotyczy to nie tylko klientów, ale również sprzedawców. Wiecie o jakie słowa mi chodzi? O ,,Dzień Dobry", ,,Dziękuję", ,,Proszę", ,,Przepraszam", ,,Do widzenia". Większość z was pomyśli - ,,Wow! Amerykę odkryła!" - tak Drodzy Państwo - odkryłam. Przynajmniej ja. Niektórzy ludzie wciąż jeszcze nie wypłynęli świadomością ze swojej zaściankowej ,,Hiszpanii" i nie są w stanie wykrztusić z siebie tych prostych zwrotów.

Nie od dziś wiadomo, że klient kulturalnie i fachowo obsłużony, to klient zadowolony. A zadowolony klient będzie do nas wracał, pomnażając zysk firmy. Dla sprzedawcy wywiązującego się należycie ze swoich obowiązków, starającego się godnie reprezentować swoją firmę, szczęśliwy klient to małe osiągnięcie (szczególnie gdy taki zadowolony klient wspomni o tym, że został dobrze obsłużony, naszemu pracodawcy). Nie mówię oczywiście, że wszyscy klienci są tacy, jak Ci wspomniani w tekście. Co to, to nie! Gdyby wszyscy byli takimi naburmuszonymi wąsaczami z rozdmuchanym ego, wielkimi Panami na włościach, robiącymi łaskę, nam sprzedawcom, że w ogóle raczyli do nas zajrzeć, to dawno już rzuciłabym tę robotę. Większość klientów odpowie ,,kulturą za kulturę", którą ich obdarzymy (niestety wciąż nie wszyscy sprzedawcy potrafią używać ww. zwrotów grzecznościowych).

Bez względu na to czy sprzedajemy garnitury w sklepie Bytom, pracujemy w sklepie Apart bądź W. Kruk, jesteśmy sprzedawcami w sklepach RTV czy pracujemy na stoisku z warzywami - należy nam się szacunek. To przecież tak niewiele, czyż nie? :)

You Might Also Like

12 komentarze

  1. Jestem ZKS w owadzie o codzień mam doczynienia z tego typu klientelą . Najbardziej irytują mnie sytuacje gdy podczas obsługi mówisz " Dzień dobry " a klient na to " i reklamowke do tego " , lub ich rozmowa przez telefon podczas kasowania. Zero jakiejkolwiek kultury.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak samo w sprzedaży w internecie czy bezpośredniej - te same sytuacje!

    OdpowiedzUsuń
  3. przeczyłam z uśmiechem Twój wpis, od 15 pracuję jako sprzedawca, hostessa w sklepach, wszystko co piszesz jest mi znane. Zawsze lubiłam prace z ludźmi, ale przyszedł taki moment w życiu, że powiedziałam dosyć. Obecnie studiuję , zmieniłam pracę zaczełam od infolinii (tam dopiero dostałam od klienta) teraz jestem przedstawicielem tej samej firmy . Z moich doświadczeń jedno jest pewne, nie ma co dac się prowokować jesli klient poczuje swoją przewage to po sprzedawcy. spokój i asertywność, pogoda ducha, stanowczośc , TO NIE JEST ŁATWE. Zastanów się nad zmianą zawodu jesli ten Cię męczy, też miałam serdecznie dosyć . Trzeba wyciagnąć z nauki jaka daje nam drugi człowiek. głowa do góry

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście jest wielu chamskich klientów, ale i chamskich sprzedawców też nie brakuje. Każdy zasługuje na szacunek, to szczera prawda. Ale mam taki sklep koło siebie, gdzie siedzą dwie sprzedawczynie z minami, jakby przebywały tam za karę. Zawsze, jak wchodzę, mówię "dzień dobry". Jedna ze sprzedawczyń na moje "dzień dobry" odpowiedziała po roku, drugiej nie udało mi się złamać, nadal moje słowa doskonale ignoruje...

    OdpowiedzUsuń
  5. Relax,z klientami indywidualnymi jest przekichane ale to też zależy od podejścia i stawianiajasnych granic. W b2b jest lżej, ale długo czeka się na pierwsze wyniki. Ale safysfakcja teżjest większą. Dla mnie sprzedaż to najlepiej płatna lekka praca. Dopóki nie zmieniłem nastawia było inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety chamstwo jest wszędzie, nie tylko w sklepach.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pracowałam w galerii handlowej przez 5 lat - i po tym czasie dosłownie rzygałam takimi klientami, ich chamskimi zachowaniami i tekstami. Zraziłam się do tego stopnia , że obiecałam sobje: " nigdy więcej pracy opartej o bezpośredni kontakt z ludżmi". Póki co mi się udaje - pracuję zdalnie z domu ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja jestem ostatnio po przeciwnej stronie - nie mogę już wytrzymać nerwowo chodzenia na zakupy, szczególnie w pobliskiej Biedronce. Jakiś czas temu specjalnie poszłam odstawić koszyk przed kasę, bo pamiętałam, że obsługa wielokrotnie o to prosiła i chociaż dla mnie to było mniej wygodne, chciałam być miła i ułatwić im pracę. A pani kasjerka zrobiła mi awanturę, gdzie ja idę z tym koszykiem. Okazało się, że są nowe zasady i jak powiedziała pani przy kasie, obowiązują już jakieś dwa tygodnie więc powinnam je znać. Uważam, że to bardzo słabe i niestety, ale ostatnio takie sytuacje zdarzają się notorycznie. Wydaje mi się, że czasem warto też spojrzeć na drugą stronę, a najlepiej by było, gdyby wszyscy byli dla siebie mili.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jest i wielu chamskich klientów ale jest również bardzo wiele chamskich sprzedawcy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...zapewne poprzedni chamski klient poszarpał mu nerwy :D

      Usuń
  10. Bardzo interesujące. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jako sprzedawca RTV AGD od 20 lat, widzę też pewną zależność - im tańszy produkt klient kupuje tym bardziej bywa wymagający i na odwrót.

    OdpowiedzUsuń