(Nie)naturalne piękno

18:52:00


Moja nieobecność na blogu była spowodowana nie tylko brakiem czasu, ale i brakiem weny. Wszystko zmieniło się w sobotę. Kto by pomyślał, że niezobowiązujący wypad ze znajomymi na kawę i ciastko oraz jeden żart na temat push-upów, może być inspiracją do posta.

A jednak.

Stałych czytelników witam i obiecuję, że was nie zawiodę, nowych zaś uprzedzam, że nie jestem niemiła. Jestem po prostu szczera (przynajmniej tak to sobię tłumaczę).

Dziś trochę o plastiku.

Mówią, że plastik rozkłada się od 100 do 1000 lat. Nieprawda. Wystarczy odpowiednia suma i rozkład (nóg) nie trwa nawet jednej minuty. Oh, jakie to było seksistowskie.

A teraz do rzeczy.

Jestem kobietą, która o siebie dba. Regularnie zażywam kąpieli, na noc dokładnie zmywam makijaż (uwierzcie mi, że nie u wszystkich kobiet jest to takie oczywiste na codzień), używam pianki i maszynki do golenia, chodzę do fryzjera. Ba! Czasem nawet zajrzę do kosmetyczki, o ile wcześniej nie wydam równowartości paznokci hybrydowych, na jakiś przygodny karczek w dobrej restauracji. Ogólnie się odchudzam (cały czas odkąd pamiętam), do sklepu nie wyjdę bez makijażu a na randkę bez stosownej ilości szpachli na twarzy. Moją jedyną, dosyć sporą makijażową wpadką, jaką kiedykolwiek zaliczyłam,była moja pierwsza randka kilka lat temu, gdy malując rzęsy pomalowałam je tak, że idąc w wyznaczone miejsce spotkania, mrugnęłam ,,zbyt mocno" i zakleiły mi się powieki. Chwila paniki że będę jak Stevie Wonder, potem chusteczki Bambino, straty w postaci kilku rzęs i było po krzyku. Jeśli zaś miałabym się przyznać czy jakoś wpłynęłam na swoją urodę, to muszę powiedzieć że nie. Nigdy nie byłam na solarium (nie krytykuję osób, które z niego korzystają, jeśli ktoś ma taką chęć to czemu nie o ile korzysta się z niego w granicach rozsądku), nie wstrzykiwałam sobie niczego ani w usta ani w tyłek, niczego nie odsysałam i niczego nie upychałam. Kiedyś myślałam o sztucznych rzęsach, ale na myśleniu się skończyło. Nie wykluczam jednak, że kiedyś sobie takowe zasponsoruję.

I to by było tyle o mnie.

Powiedzcie mi drogie Panie i Panowie, co jest fajnego w brwiach przypominających łuk Robin Hooda, makijażu a'la Jola Rutowicz, paznokciach przypominających szpony Freddiego Krueger'a, rzęsach 10D i opaleniźnie ściągniętej wprost z pieczonego kurczaka? Czy naprawdę taki wiejski body-tuning jest seksowny i kręci facetów?

Coś mi się nie wydaje.

Współczuję mężczyznom którzy zasypiają obok pięknej kobiety, a nad ranem  zdają sobie sprawę z tego, że odnaleźli potwora z Loch Ness.

Wszędzie te botoksy, kwasy hialuronowe, tapety, push-upy i push-dupy. Strach się bać. Po kilku randkach, zapraszasz taką ,,cycatą fatamorganę" na kolację ze śniadaniem, a już w połowie drogi do sypialni, okazuje się że deska ma większe wypustki. Na Instagramie większość z kobiet wygląda jak modelki, nie dziwota więc, że niektóre Panie próbują je naśladować, wpychając sobie tu i ówdzie kilka gąbek (wszystko jest dobrze, dopóki robią to z myślą o własnym dobrym samopoczuciu, a nie schwytaniu na haczyk biedaka, który nabierze się na ten podwójny push-up). Zresztą ja sama, po godzinnym seansie zdjęć z Instagrama, zaszywam się w kącie i płaczę nad swoją figurą, ocierając łzy tym co akurat mam pod ręką (np. kotletem mielonym). No ale poduszek powietrznych na tyłku nie noszę. Jeszcze.

Swoją drogą podziwiam kobiety, które noszą push-upy na piersi, na tyłek i bieliznę wyszczuplającą. Ja czułabym się w tym wszystkim jak jakiś je*any pancernik.





Nikt oczywiście nie zabrania nam regulacji brwi, używania antyperspirantów i pachnideł z Sephory, nikt nie każe nam wyrzucić maszynki i zapuścić dywanu na nogach. Nie mówimy tu w ogóle o kobietach które podkreśląją i dbają o swoją urodę, a o spalonych fanatyczkach solariów i długich tipsów w lateksowych gaciach, panterce i torebką Koko Szmatel.

Piękne, duże usta a może skóra bez zmarszczek? Branża kosmetyczna oferuje nam dziś ogromny wybór zabiegów medycyny estetycznej, a ich ceny wahają się w granicach od 200 do nawet 3000 złotych w zależności od rodzaju zabiegu. Botoks nie jest dziś zarezerwowany tylko dla kobiet z zasobnym portfelem. Niestety. Wiele kobiet zapomina o umiarze. Instagram, Snapchat, Facebook, kolorowe czasopisma, plakaty... Wszędzie patrzą na nas uśmiechnięte, szczupłe i często sztuczne kobiety. Z jednej strony nienawidzimy tego jak wyglądają, z drugiej -  chciałybyśmy choć trochę wyglądać tak jak one. Nie jesteśmy w stanie uciec przed kultem ciała i tego całego zamieszania wokół wyglądu. Sztuczne rzęsy, tipsy czy doczepiane włosy nie są wcale złe. Wszystko jest dla ludzi o ile znamy granice i umiar. Bo warto pamiętać, że z pomocą tych ,,ulepszaczy" można się nie tylko upiększyć, ale i oszpecić :)

A wy? Co sądzicie o zabiegach medycyny estetycznej i innych formach poprawiania urody? :)

You Might Also Like

12 komentarze

  1. Czytałam i nie mogłam się oderwać :) Niestety również zauważam wiele lasek, które przesadzają z makijażem. Czasem mam nawet wrażenie, że one go nie zmywają na noc, tylko psikają jakimś utrwalaczem. Bo kto ma czas rano na takie tapetowanie? :D
    Zajrzyj do nas : http://antykwariat-marzen.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Mysle dokladnie tak samo, wszystko jest dla ludzi ale trzeba znac granice i umiar :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Niestety wielu osobom Instagram robi wodę z mózgu. Ja sama nie wiem coraz to więcej kobiet dąży do ideału tylko nie wiedzą, że czegoś tak naprawdę nie ma :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny post!
    ale mam dokładnie tak samo, niektóre czynności pielęgnacyjne czy makijażowe są u mnie koniecznością :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko jest dla ludzi ale nie ma co wpadać w przesadę. O urodę warto dbać ale ograniczyć może chemiczne upiększanie, operacje itd.Gorsety czasem się przydają przy odchudzaniu przez pewien czas ale stałe noszenie ,niezbyt wygodne i zdrowe. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. czytam, czytam i czytam tak genialnie to napisałaś że nim się obejrzałam to już koniec posta, Kochana trafiłaś w sedno, dzisiejszy świat zeszedł na plastik i sztuczność, teraz mało kto jest sobą a to bardzo smutne... powinnyśmy podkreślać urodę a nie ją chować pod toną makijażu.
    pozdrawiam

    mojaszafamodnaszafa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Moim zdaniem wszystko zależy od umiaru :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rzeczywiście "instagramowe kanony piękna", czasem wpędzają nas w kompleksy i w sztuczne poprawianie urody

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja wyznaję zasadę "wszystko z umiarem" :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ostatnio powadziłam rozmowę z facetami, którzy oburzali się, że kobiet z siebie robią plastik - ba oni sami ten temat zaczęli! Ja uważam,że wszystko jest dla ludzi, ale... Z UMIAREM! Ja miałam dziewczynę, która (uwaga) przy 35 stpniowym upale jechała nad wodę (jezioro) w PEŁNYM make-up! Nie usta, nie rzesy, ale cały! Podkład, cienie, kreski i poprawiała się co jakąś godzinę...można?

    OdpowiedzUsuń
  11. haha świetnie napisane, trafiłaś w samo sedno!

    OdpowiedzUsuń