Krokusowe szaleństwo

15:10:00


Zobaczenie choć jednego krokusa na tle moich ukochanych, polskich gór było jednym z moich marzeń. Marzeń, które udało mi się w końcu spełnić. W końcu po to ma się marzenia, czyż nie? :)


   

Spełnienie jednego z tych ,,malutkich" marzeń i widok ukochanych gór, sprawił że poryczałam się jak dziecko. Sam fakt że mogłam tam być, oddychać tamtejszym powietrzem i cieszyć się wspaniałym widokiem szafranów, wywołał we mnie ogromną radość. Cieszyłam się, że moje ukochane Tatry są na wyciągnięcie ręki, że trafiliśmy na wspaniałą pogodę (uwierzcie mi że naprawdę lepiej nie mogliśmy trafić), że udało mi się w końcu tu przyjechać. Wcześniej co roku, w okresie marca i kwietnia, przeglądałam ,,krokusowe" galerie, patrząc na nie tęsknym wzrokiem. Ah! Jak ja zazdrościłam tym wszystkim ludziom, którzy mogli na żywo napawać swoje oczy tym widokiem. Zawzięłam się. Spakowałam. Pojechałam. Początkowo marzyłam oczywiście o Dolinie Chochołowskiej, ale mając za tyle zdrowego rozsądku, odpuściłam. Nie lubię tłumów, baaa,nie lubię za bardzo ludzi. Zeszłoroczne statystyki odstraszały. 50 tysięcy ludzi w jeden weekend to trochę za dużo. Zresztą w tym roku turyści postanowili nie być gorsi i tym samym pobili zeszłoroczny rekord. Do Doliny Chochołowskiej w ciągu dwóch dni (1 - 2 kwietnia) weszło 60 TYSIĘCY LUDZI! I mimo że Chochołowska jest piękna o każdej porze roku, postanowiłam odpuścić. Szczególnie skorzystało na tym moje zdrowie psychiczne. W końcu nic tak nie denerwuje jak oglądanie Januszy w akcji tj. z dupskiem w krokusach i z aparatem w ręce.

Hotel Górski PTTK Kalatówki
Na Kalatówki wybraliśmy się w sobotę dosyć późno (normalnie wybierając się w góry wstajemy ok. 5:00). Wszystko za sprawą męczącej, piątkowej podróży i hotelowego śniadania o 8:00 rano. Mimo tego, że na szlaku znaleźliśmy się ok. 9:00, nie było mowy o tłumie. Raz - wszystko w te pędy wybrało się do Doliny Chochołowskiej, dwa - nawet jeśli ktoś zdecydował się na Kalatówki to warto pamiętać, że Janusze Gór wstają przed południem. Na polanie byliśmy koło godziny 10:00. Sama trasa z Kuźnic jest bardzo przyjemna i krótka (30min), jednak korzystając z okazji, postanowiliśmy zrobić sobie jeszcze mały przystanek w Pustelni św. Brata Alberta prowadzonej przez siostry albertynki.



Widok rozpościerający się ze wzgórza przy Hotelu Kalatówki zapierał dech w piersiach - tysiące krokusów i góry. Prawdziwy miłośnik gór (nie mylić gór ze spacerem po Krupówkach ani po Równi Krupowej) nie wyobraża sobie chyba piękniejszego widoku z rana :)


Wracając do Kuźnic, mijaliśmy setki a nawet tysiące ludzi, pędzących na polanę. Była godzina 13:00. Kolejka do kasy TPN-u i nerwowość tkwiących w niej turystów wywołała u mnie śmiech, tym bardziej że wszyscy wytrawni górołazi narzekali na długi czas oczekiwania we wspomnianej kolejce.

Podsumowując :

Dziś po krokusach nie ma już ani śladu. Oto aktualne zdjęcie z Polany Kalatówki. To doskonały przykład tego jak zmienna jest pogoda w Tatrach. Jeszcze w sobotę, niedzielę i poniedziałek biegało się po Polanie w krótkim rękawku, natomiast w czwartek sytuacja wyglądała tak jak na zdjęciu. Szansa na zobaczenie choć jednego krokusa po roztopach jest nikła (jeśli nie zerowa).



fot. Marcin Strączek-Helios/Tatrzański Park Narodowy
Jak już wspominałam, w ostatni weekend (01.04 - 02.04), Dolinę Chochołowską odwiedziło 60 tysięcy turystów! Trudno im się dziwić. Krokusy niemal wyskakiwały nam z lodówki, każdy więc chciał zobaczyć ten ,,cud natury" na własne oczy. Wiele osób które przyjadą w góry na święta Wielkanocne, mogą czuć się zawiedzione. Mam dla nich jednak dobrą informację - krokusy to tylko dodatek (przepiękny, ale jednak dodatek), a góry nigdzie się nie wybierają i czekają na was ;)

P.S.

Nie mnie oceniać Tatrzański Park Narodowy, na dobrą sprawę nie znam się za dobrze na tych wszystkich przepisach, etc.. Jednak jako studentka turystyki, miłośniczka przyrody i zwierząt chcę wtrącić swoje 3 grosze. Moim zdaniem TPN powinien wlepiać srogie mandaty idiotom niszczącym przyrodę. Ponadto powinien ograniczyć liczbę odwiedzających np. do 10 tys. osób na dzień (podziękuję za teksty w stylu ,,Powiedz to Pani tym co jadą przez całą Polskę by zobaczyć góry". Jak się chce oglądać góry to się wstaje rano a nie o 12:00). Przykro patrzeć jak niektóre buraki mimo zakazów śmiecą, nie wspominając już o Januszach z piwskiem w ręku i dupą w krokusach i innych chronionych gatunkach. Przecież w Parku narodowym chodzi przede wszystkim o ochronę przyrody a nie o nabijanie kabzy. No chyba że definicja Parku narodowego się zmieniła to zwracam honor ;)

Mimo kilkutrotnego zwrócenia uwagi nasz Janusz zapomiał że jest w TPN, a nie na zajęciach z jogi ;)

You Might Also Like

14 komentarze

  1. Masz 100% racji.Pozdrawiam i pozytywnie zazdroszczę wrażeń :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i serdecznie pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Zgadzam się z Tobą całkowicie. Zaledwie trzy lata temu byłem w Chochołowskiej i mam piękne wspomnienia i fotki.Marzyłem jechać tam w tym roku,ale plany się pokrzyżowały...i nie żałuję tego. To co się działo teraz,i rok temu zaprzecza wszystkiemu.Pozostałby tylko niesmak i rozczarowanie.Za rok chyba Kalatówki:) A w tym bieżącym szukanie ciekawych szlaków,troszkę mniej ludnych jak deptak na Morskie Oko

      Usuń
    3. Ja byłam na Grzesiu, na Hali Gąsienicowej od strony Kuźnic i w sumie nie żałuję - szlaki prawie puste, widoki piękne, no i to wszystko poza sezonem oczywiście :)

      Usuń
  2. Jestem tu po raz pierwszy i przepraszam za powyższy ,anonimowy wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Unknown 9.04.17 00:46 to ten.
    A jeśli chodzi o góry,to zazdroszczę tym co mają troszkę bliżej.Ponad 300 km to jeszcze nie tragedia,ale nie pozwala na częstsze wyjazdy.Więc każdy mój wyjazd to rozdwojenie jaźni-który to szlak wybrać.Jest ich tak wiele,a każdy piękny.Oczywiście Tatry to numer jeden,chociaż o innych górach nie zapominam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Mnie też dzieli 300km :) Uwielbiam Tatry, są piękne. Kilka szlaków mam już zaliczonych, ale jeszcze wiele przede mną :) W tym roku planuję ponownie wejść na Grzesia, skoczyć na Słowację i jeszcze zaczepić o Kościelisko :) A inne góry też są piękne - ja swoją przygodę z nimi zaczęłam w rodzinnym Beskidzie Sądeckim.

      Usuń
  4. Następna opowieść o Polskim prowincjonaliżmie.Lecz w oddali jest nadzieja
    ,że jest jeszcze ktoś niczym nie zdegustowany,bezkompromisowy potrafi zachłysnąć się pięknem.Oczywiście marzy się chwila niczym nietzscheański
    zaratustra podąża ku poznaniu siebie

    OdpowiedzUsuń
  5. W tym samym roku odwiedziłam właśnie Chochołowską. Jeśli na wejściu do doliny jest się chwile przed wschodem słońca to piękne pustki w każdą stronę. Da się wtedy odczuć pełne szczęście i klimat nawet na tej słynnej polanie w tym jakże słynnym czasie. Powrót około godziny 10 był już mniej przyjemny bo w przeciwnym kierunku zbierało się już to całe tałatajstwo, ale i tak było warto ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana na krokusy to tylko w tygodniu, wtedy jesteś Ty i co najwyżej kilka osób. W zeszłym roku byłam na świcie na Chochołowskiej, byli tylko fotograficy, maksymalnie 10 osób. W sobotę wybraliśmy się na świt na Kalatówki, to samo kilka osób. Potem pojechaliśmy jeszcze na Polanę Kopieniec, tam mimo późniejszej pory było tylko kilka osób, a krokusy również tam kwitną.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo interesujący blog, ciekawie piszesz oraz fotografujesz niesamowicie piękne zdjęcia. Uwielbiam góry, a od tych pięknym widoków nie mogę się oderwać.

    OdpowiedzUsuń